Och jak się cieszę, że Wam pasztecik smakuje. Muszę też zrobić, bo już jakiś czas go nie było, jakoś mi uleciał z pamięci, ale dzięki Waszym opiniom znów sobie o nim przypomniałam. Pozdrawiam!
Dziś już mogę napisać, bo zakończyłam właśnie planowanie
Będzie sernik, makowiec japoński, orzechowiec, śliwkowiec i ciastka - maszynkowe, słoneczka i amoniaczki lub z różą.
Robię od kilku lat i nigdy nic mi sie nie krystalizuje.
Ja robię tak:
420 szt kwiatów mniszka
3 cytryny
1 l wody
1,5 kg cukru
Kwiaty zrywam w słoneczny dzień, w mejscach oddalonych od dróg przejazdowych. Nic nie myję, bo najważniejszy jest pyłek osadzony na kwiatach.
Kwiaty zalewam sokiem wyciśniętym z cytryn oraz wodą. Stawiam na gaz i gotuję 10 min. od momentu gdy zacznie wrzeć. Odstawiam na 24 godz.
Po tym czasie odciskam kwiaty a do płynu dodaję cukier i gotuję na wolnym ogniu 1,5 godz. gorący syrop wlewam do słoiczków lub buteleczek i już.
Właśnie dziś piekłam...mam przepis bardzo podobny, ale nie identyczny, no i ja nie zostawiam na noc tylko od razu robię ciasteczka, aha i daję margarynę i smalec - pół na pół. Ciastka są pyszne, przypominają mi moje dzieciństo, a przepis został mi po mojej Mamie.
Robię coś podobnego z malin, ale używam tylko do polewania lodów. Też zasypuję cukrem, później przecieram przez sitko i na 2 części przetartych malin daję 1 część wódki.
Ale do picia to się raczej nie nadaje /mam na myśli to co ja robię/.
Barszcz czerwony jest moją zupą nr 1 /w każdym wydaniu/, a ukraiński wprost uwielbiam. Robię go niemal identycznie, za wyjątkiem żeberek - gotuję go na kości od schabu. Obowiązkowo kawałek kapusty białej. No i też oczywiście od jakiegoś czasu robię na skróty czyli fasola z puszki.