Skocz do zawartości

Nuta_Cynamonu

Aktywni Smakowicze
  • Postów

    283
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Nuta_Cynamonu

  1. HEJ DZIEWCZYNY! No to jestem... pourodzinowej imprezce.... oj aaaaaaaaaaaalllllllleeeeeeee była impreza! aż wstyd powiedzieć, ale moi przyjaciele normalnie odreagowali u mnie tą cała żałobę narodową... ja od uczuć patriotycznych nie stronię, ale wczoraj wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że już jesteśmy naparwdę psychicznie zmęczeni widokiem trumien w tv od tygodnia, smętnej muzyki w radio i monotematycznych programów telewizyjnych... Wieczór minął przemiło, dawno już chyba nie było nam tak cudnie spotkać się razem... tak wiec naprawdę extra ;) Co do reakcji na moją nową fryzurę - dziewczynom się podobało, nawet bardzo.... a wszyscy faceci o dziwo reagowaliw stylu: o ja... a nie szkoda Ci było ściąć? takie miałaś piękne włosy! no i weź tu wykumaj o co chodzi.... to facetom miałam się podobać bardziej!!! a taki mój dobry przyjaciel z żagli powiedział: oj... już nie bedzie wiatru we włosach... 🙂 i aż sie zasmuciłam.... Poza tym to padam (!), jestem naprawde zmeczona bo mało spałam ostatnie 2 noce i teraz marzę o szybkim myciu i wczesnym spaniu.... od jutra dalej ścisłe zmodyfikowane łono Dukana... zobaczym co będzie dalej.... Dobranocka! PS. ależ dziś była piękna pogoda w trójmieście... 16 stopni!
  2. Dzieńdoberek! Ja teoretycznie w niezłym humorze bo JUZ WEEKEND a ja strasznie go pragnęłam w tym tyg.... niemniej egzamin... ah... po 6 latach pisania testów i rozmów oko w oko z profesorami jak Ci dają na egzaminie pytania otwarte to człowiek pzrestaje sobie radzić. Szczerze mowiąc nie jestem zadowolona z jego pzrebiegu, a nawet nie jestem w stanie ocenić tego co mam źle a co dobrze, bo tam mają być jakieś cząstkowe punkty wiec.... wiec po prostu nie wiem jaki będzie efekt :). Jakby co oleję tą zerówkę (bo to "niby" była zerówka) i poprawię w czerwcu moze... jak mi sił straczy... Poza tym dostałam dzis okres (było to całkiem przewidywalne bo wczoraj wieczór tak jak nic za mną ostatnio nie chodziło i spokojnie od 18-19 mogłam nic nie jeść tak wczoraj masakra... miałam jakąś chcice! aż musiałam sobie skubnąc trochę twarogu z jogurtem, nie mogłam wytrzymać, ale troszeńkę dało radę na szczęście!), ciekawe jak się to na wadze odbije.... + po tej mojej sobocie z winem/ponczem i tortem pomarańczowym... ale jestem dobrej myśli, tak troszke chyba sie dogadałam z moja wagą 🙂. Kochane, zdjecia mej twarzoczaszki wrzucę jak troche "emocje opadna", tzn jak złapię oddech bo teraz nawet nie mam jak stanąć i sobie takie pstryknąc. Moze po urodzinach będą jakieś fotki... choc ja nie jestem zwolennikiem zdj. na takich okazjach.... ale się zobaczy. W każdym razie fryz wyglada ok dalej, mimo iz dzis mam już włosy nadające się do mycia (tzn ja tak czuję "pod rękami") i jakbym miała je dłuższe to na bank bym je w kitka związała... ale one są po prostu trochę bardziej klapłe a pzry tym nadal się układają i mają dobrą prezencję. Dziś wieczór pierwsza próba mycia po ścięciu - to jest zawsze pzrygoda heh :) Dopiero się okazuje czy człowiek sobie będzie sam radził z tym, co fryzjer zrobił na głowie ;). Ja też mam włosy takie raczej wywijające sie w różne strony, ale nie sa to loki.... tzn od spodu bardziej się kręcą a na wierzchu mniej, zawsze mówiłam o nie "falowane" i też ścięcia zawsze miałam pod takie włosy "lekko kręcone", tak by się umyć, czymś psiknąć czy też piankę użyć i dyfuzorem i tyle... i do nastepnego mycie - bez czesania również :P Ale teraz zobaczymy, fryzjerka wie jakie mam włosy, własnie z premedytacja obcięła mi tak krótko ten tył by obciąc te kręciołki od spodu... a wierzch mniej "szaleje" w skręcie więc wydaje się że robiła to z głową :-( w salonie suszyła mnie bez dyfuzora tak "z góry" i włosy się ulizały (bo pzry tym są bardzo podatne i tak samo łatwo poddają się kręceniu jak i prostowaniu), ja sama spróbuję je suszyć na dyfuzor i zobaczy się efekt... ja osobiście lubie taki zawadiacki bałagan na głowie, ale w granicach rozskądku... no nic, dam znać jak i co mi wyjdzie :) Motylku.... to żeś we mnie ziarno nadziei zasiała tym hasłem o znalezieniu męża! :D haha! :D Fryzurkę mam faktycznie podobną do Ciebie, choc przody sa chyba dłuższe bo mogę je złączyć pod broda całkiem... a tył chyba znowu trochę wyżej uniesiony.... mam taki KUPEREK... nawet się śmiałam do mamy, że "pupa mi odstaje i tył głowy też mi odstaje teraz poza oś ciała" :) I nie mam grzywki... przerabiałam na studiach parę razu grzywkę i nigdy nie byłam do końca zadowolona.... zawsze mi się wywijała jak chciała... robiła się na jej końcu zjeżdżalnia dla pchełek podwinięta w górę :) A prostowanie nie jest dla mnie.... A powiedz m jeszcze Motylku ile masz wzrostu? bo widzę, że utrwalasz juz jednak... w sumie jeśli się dobrze czujesz z tym co masz już i jak wyglądasz to świetnie, ja chyba bym też w tym pzrypadku utrwalała... powodzenia! Dodam tylko, że moja mama która miesiac już utrwala zgubiła na diecie 5kg a teraz jest o niemalże kolejne 2 kg lżejsza! i nic tylko ściśle trzyma sie zaleceń Dukana! No nic, u mnie w piekarniku udźce się pieką na obiad... były wczoraj takie łądne nie za duże w mięsnym, że nie mogłam się powstrzymac i kupiłam. No i znowu jemy z mamą mięso w piątek.... ah joj... zjem chyba z jakimiś brokułkami i kalafiorkami z wody... Czeka mnie cała masa sprzątania przed jutrzejszą wizytą przyjaciół.... + mnóstwo pichcenia. Dziś wieczór gotuje leczo (takie protalowe, raczej uduszę wszystko nie podsmażę, tyle że dodam do niego parówki których na diecie nigdy nie jadłam) i kroję to co można już dziś pokroić na sałatki dwie... aby jutro tylko dodać do nich tuńczyka i szynkę i sosiki i nie bawić się juz w krojenie, bo mam w planach zrobic jeszcze ciasto rafaello i serowe ciasteczka z jabłkiem... a wiec czeka mnie trochę zabawy.... + zakupy pieczywa i osttanich rzeczy które mi się pzrypomną że są potrzebne na wieczór... ...tak wiec nie wiem czy uda mi się do Was zajrzeć.... postaram sie! Lecę i do miłego!
  3. hej hej! ja znowu na chwilke tylko.... słuchajcie kobitki - ŚCINAĆ WŁOSY! :D kurcze nie macie pojęcia jakie dziś pochwały na uczleni zebrałam! że ŚWIEŻO, ŻE JAKOS TAK MŁODZIEJ (haha a ponoc w wieku 25 lat nie idzie wyglądac staro :P), SMUKLEJ, ZGRABNA BUŹKA, SZYJA ŁABĘDZIA, Z PAZURKIEM FRYZ.... ŻE PO PORSTU EXXXXXTRA! Aż sie nie spodziewałam 🙂 Drugi test to będzie moje sobotnie spotkanie w gronie pzryjaciół - oni tez nic nie wiedzą ;) Moje włosy sięgały już wysokości stanika, a więc połowy pleców... rach ciach i mam fryzure robiącą efekt i faktycznie zmiana jest fajna.. bardzo dobrze się czuję, zupelnei tak jakbym takie włosy cały czas nosiła... moje się normalnie trochę krecą, tak "wyginają" jak który chce... i fryzjerka mi powiedziałą że takie długosci nad ramiona a ponizej brody to mogą nie wypalić bo będę się wkurzać sie ten doł wygina się całkiem tracąc forme... więc jak skracać na coś takiego "nad ramiona" to tylko tak by dobrze podciąć tył.... bo wtedy utworzy się tam taka czapeczka i będzie ładny kształt głowy, a że one krótkie tam to nie będą sie wyginac tak własnie... no i faktyucznie jest świetnie! Kurcze naparwdę z dobrym czujem fryzjerka mnie ścieła :) Bałam się że będę taka PYZA, bo mam taką raczej kwadratowo-okrągłą twarz... a teraz jak się w pełni uśmiecham to mam taką WĄSKĄ BRÓDKĘ :D - se dziś pomyślałam, że jak Victoria Beckham mam taką troche fryzurke... naparwde polecam, fryzjerka miała racje ze takie cięcie wysmukla własnie twarz.... dzis się nie ważyłam.... mam nadzieję, że wiecej niż wczoraj nie jest :-(.... moje modyfikacje.... coz... nie jem otrąb w ogóle.... może mogłabym je włączyć już (ale na pewno nie rano jako owsiankę, co najwyżej jakoś wczesnym popołudniem bym je jadła), ale na razie jeszczez się wstrzymam... rano przed wyjściem na uczelnie (koło 6:30) jem białkowe śniadanie - zawsze jajko, czasem dwa... ale jak dwa to jedno tylko z żółtkiem... do tego albo 1-2 grubsze plastry piersi z indyka/kurczaka pieczonej, lub wędzonej, lub tuńczyka (wtedy robię taką sałatkę z jajkiem i tuńczykiem i tochę cebulki), ostatnio znalazłam w sklepie takie rybki w galarecie, małe porcje.. i też to 2x już jadłam na śniadanie do jajka. Do tego kawa z mlekiem i z 1-2 szklanki wody udaje mi się wypić też rano. Potem serek wiejski lub inny twarożek na uczleni koło 10-11 godziny. Do wyjścia z uczleni miałam wypite już 1,5l wody. Potem koło 15:00 jadłam przeważńie znowu pierś pieczoną lub wędzoną, kilka palstrów. I na koniec pomiędzy 18-19 przeważnie wcinałam makrelę - jak była mniejsza to całą, jak większa to nie całą... I tyle... Pomiędzy posiłkiem o 15 a tym o 19 przeważnie była druga kawa. I później juz od tej makreli nic nie jadalm... a jeśli nawet to jakiś totalny "zubelek"... I woda - w domu też woda lub herbatki owocowe wszelkiej maści. Jak zauważyłyście pozwalałam sobie na tylko jedną porcję nabiału w ciągu dnia, taka wielkości 150-200g; zero protalowych słodkości, żadnego sernika.... ani nawet słodzonego serka homo czy wiejskiego.... zero produktów tolerowanych. O dziwo wcale jakoś bardzo mi nie doskwiera taki mój obecny jadłospis.... okrojony :). I tym sposobem jestem o 3kg lżejsza :D. Zobaczymy jak to będzie dalej... od jutra zaczne skubać warzywa, ale bez jakiś dużych ilości... musze to pzremyslec jak to robic by było dobrze... Muszem uciekam Kochaniutki.... ściskam! :) PS. Przestańcie gadać o tych Nostradamusach i innych cudach :) będzie dobrze, kresu świata nie będzie! - a pzrynajmniej nie w wymiarze, który jesteśmy w stanie pojąć "tu i teraz" :)
  4. Hej Kobitki! Ja w biegu..... ah w takim biegu że szkoda gadać, zaglądam wiec tylko na skeundkę by Wam opowiedziec co nie co.... Ścięłam włosy!!! Chyba z dobre 25 cm! Najpierw fryzjerka obcięła całą długą kitę przed myciem jeszcze, a potem jeszcze jakw stałam z fotela to drugie tyle można było zbierać z podłogi! (mam gęęęęste włosy). Mam teraz takiego hm... pazia :) czy boba - jakoś tak :) tył krótszy i taki jakby wystrzyżony w góre a pzród dłuższy,a le wszystko nie siega dalej z przodu niż do brody... o dziwo jestem zadowolona z w yglądau i podoba mi się ta wersja, nawet nie czuje się tak dziwnie :) Ale za to ścieli mi cały mój blond :) takie rozjaśnione słońćem kosmyki... i ciemna jestem teraz strasznie... i chyba dałam się namówić na lekką ziołową koloryzajcję przez fryzjerkę w najbliższym czasie... by trochę dać tej mojej fryzurce słoneczncyh refelksów.... (to będzie moj pierwszy raz, nigdy nic nie kładłam an włosy) Poza tym na wadze od zeszłej środy mam.... UWAGA UWAGA - 3 kg mniej 🙂 ah aż mi się wierzyć nie chce, waga chyba się popsuła... na uderzeniówce nie zgubiłam nawet pełncyh 2 kg, a teraz! po świętach jak stanęłam na wagę miałam 71,7kg.... dziś było rano 68,7kg. Moje białkowe modyfikacje chyba podziałały... podtrzymuję jeszcze białka do jutra, warzywa włączę dopiero w pt... Ah... no nic juz teraz cisza bo waga znowu się zlęknie... ;) więc nikt o niczym nie słyszał :-( W sobote moje urodziny - miałam dylemat czy zwoływać ludzi w związku z przedłużona żałobą narodiową, ale... pomysląłam i stwierdziłam, że jesteśmy dorośli iwiemy jaka jest sytuacja... a w końcu to nie ma być zadna biba wielka czy hulanka, ot przyjacielskie spotkanie z muzyką w tle... a więc w sobote mam party :). Marzeniaw - zerknęłam i ten Ispagul to owszem coś jakby COLON C, ale tamten jest z nasion babki płesznik, a Ispagul z babki jajowatej... nie są to te same rośliny... niemniej z obu ekstrahuje się błonnik... Skutecznosć może się okazać nawet wieksza u Ciebie niż z COLONEM bo może się okazać, że Twoje jelita lepiej reagują akurat na ten gatunek rośliny... co do senesowej herbatki... ona ma łagodne działanie, ale mechanizm jest inny niż pzry błonniku - błonnik dodaje objętości masom kałowym, naturalnie ośluzowuje je chroniąc ścianę jelit warstwą żelu wk tórym mogą się naturalne bakterie rozwijać... Senes zaś powoduje zatrzymanie wchłaniania wody w jelitach przez co kał ma stać sie rzadszy, i pobudza perystaltykę jelit na drodze stymulacji chemicznej swoim wyciagiem... to jest trochę gorszy mechanizm oddziaływania na zaparte stolce, bo bardziej zakłoca naturalny tryb pracy jelita niż dodatkowy błonnik... i trochę mniej bezpieczny na dłużsża mete niz błonnik (w takim sensie ze jelito nawet po wprowadzeniu normalnej diety moze sie przyzwyczaic do dodatkowych senesowych bodźców i samo z siebie będzie generowac osłabioną perystaltyke). Spróbuj może węc jednak podziaać z tymi błonnikami... sa rózne preparaty, najróżniejsze, mysle ze po prostu poprobuj... błonnik trudni przedawkować, bo jak coś mozna sie nabawic tylko rozwolnienia... a więc może z czymś możesz jeszcze podziałać... Jest też preparat FRUCTOLAX w tabl - https://www.leniwejelito.pl/mlinia_fructolax.php Ja zawsze na Mazury kupowałam pastylki ("kostki") takie do żucia, pzryjemnie sie je stosowało... ale mają w sobie jako nośnik duzo cukrow, wiec nie mozna w naszej diecie... od roku na rynku są jednak dostępne też tabletki (nie syrop, bo tam tez sa cukry!) i myśle, że ten kto ma problemy może jeszcze spóbowac z tym FRUCTOLAXem w tabl. Zalecenia to 1 tabl wieczorem, ale na start radze wziać 2 tabletki na noc.... Gosiulku - no niestety stawowe skłonności może nie są genetyczne, ale rodzinne owszem.... ile masz lat Kochana w ogole? Wiesz ja po tegoroczncyh nartach pierwszych w życiu tez miałam nadwerężone prawe kolano i tak to porządnie, w tej chwili wszytsko jest ok i na aerobiku nic nie czuje, ale pzrez pierwsze 2 tyg po powrocie było nieciekawie... myslę ze może Twoje kolana tez odczuwają pzreciążenie teraz... moze daj im odpcozac jakis czas, odstaw rowerek i pzrysiady, zastąp je spacerem... zobaczysz czy kolana odpoczną i będą mniej dawały znać o sobie... jeśli to nie minie przez jakieś 2-3 tyg to można odiwedzić lek. rodzinnego ale... niestety obawiam się, że nie zaleci Ci żadnego specyficznego leczeniana to :D A jesli chcesz pytać o wszelkie preparaty typu ARTROSTOP z siarczanem chondroityny to... niestety nie mają one udowodnione skuteczności w leczeniu schorzen stawowych i ich łykanie to zdecydowanie bardziej placebo niz jakikolwiek efekt... przykro mi, ale kolana to bardzo delikatny temat :D No nic uciekam bo zielona jestem z tego zdrowia publicznego... wprawdzie po bloku zdaje sie tzw. "zerówkę" i jak cos termin pierwszy jest w zcerwcu, ale ja mam juz i tak na czerwiec planowe 2 egzminy wiec.... dobrze by to zdac :D... trzymajcie kciuki w pt! Buziaki!
  5. Hej dziewczyny! ZIMNO, kurcze zimno było dziś w tym trójmieście... wg mojej prognozy miało być ok. 12 stopni, ubrałam się nie za grubo i marzłam pół dnia! U Was też pogoda taka kiepska? Gdzie ta prawdziwa wiosna, pączki na drzewach, kwitnące wiśnie i jabłonie....? Ja w ciągu uczelnianym... wróciłam do domu o 18, zjadłam makrelę (mój jadłospis opiera się nadal na minimum nabiału i maksimum białka mięsnego, wciąż tylko P; nie jem owsianki też) i na 20:00 lecę na aerobik.... ta makrela to najpewniej był już mój ostatni posiłek dziś.... Nie ważę się :) - choc chyba sie coś zmienia.... ale ciiii :). Witaj Jusiu! - ja chyba nie muszę mowić, że doskonale Cię pamiętam :). Słuchaj... wg mnie +5kg jak od grudnia grzeszych to i tak bajecznie mało.... ja też miałam zawirowania po wyjeździe na narty, potem od 28 lutego do hm... do Wielkiego Czw miałam wagę około 70kg, z tendencją w górę... przez miesiąc od wejścia na protal spowrotem po nartaach nie schudlam NIC.... pzrzez czas świat, dosłownie od Wlk.Czw. do wtorku poświatecznego miałam na plusie 1,7kg jeszcze, masakra..... już prawie rezygnowłam z Dukana i chciałam wejść na dietę Dąbrowskiej, ale... Dobry Duszek mnie tu trochę oświecił i postanowiłam dać szansę protalowi do 17 kwietnia kiedy to mam impreze ur swoją - i raczej pewne, że zgezesze... ale chodziło o to czy pzrez te pare dni po wprowadzeniu modyfikacji w moim menu COS DRGNIE.... no i powiem Ci, że od śr jem własnie inaczej niż wcześniej i dziś trwa 6-ty dzień samch białek... i zdaje się, że coś sie zmieniło juz w moim ciele - czuję to zdecydowanie po spodniach.... nie waże się jednak od środy, bo nie chce sie za wczasu ni cieszyć ni smucic.... skupiam sie na jedzeniu tego co sobie założyłam i pilnowaniu czasu.... zobaczymy co mi to da :grin: Generalnie dotychczas byłam mega-multi-dukano-oporna..... oby to miało szansę sie odmienic.... Kasias co to za nalesniki? są w przepisach? :D Do miłego usłyszenia!
  6. Maragrete owszem zgadzam się, że ryngraf jest bardziej stosowny dla chłopca... w sumie to Sandra nie napisała nam o płci Maleństwa :grin: Jeśli to dziewczynka optowałabym może za jakims takim też większym wizerunkiem Matki Bożej (np. tulącej Dzieciątko).... Pooglądaj wszelkie możliwe rzeczy na tej stronie Sandra, naparwde można tam cos znaleźć.... :) Wracam na relacje z lotniska... :D :) nic cały weekend nie robie tylko sie w telewizor gapie.....
  7. Sandra ja byłam chrzestną w zeszłym roku w kwietniu i mojemu Chrześniakowi Kondradowi szukałam prezentu m.in. na podanej niżej stronie. Uważam, że jest tam wiele fajnych rzeczy takich "na pamiątkę", przejrzyjcie sobie wszysktie zakładki. Bardzo polecam zakupy na tej stronie, ja sama kupiłam tam szatkę do chrztu dla Małego, świecę ze stroikiem i podkładką by wosk nie kapał (wszystko to można tam znaleźć!) i samą pamiątkę - RYNGRAF, na którym z tyłu został wygrawerowany w tym sklepie napis "Konradkowi, na pamiątkę Chrztu Św. - Matka Chrzestna". Ryngraf to taki jakby "herb" z wizerunkiem Matki Boskiej dawany właśnie często z okazji chrztu, ja wybrałam chyba ten pierwszy wzór który pokaże się po kliknięciu na link, grawer był bardzo ładny, zapakowane wszystko w sztywne pudełeczko granatowe takie jak na biżuterie. Byłam bardzo zadowolona ze swojego wyboru i decyzji o takim prezencie, też uważam, że powinno być to coś zdecydowanie pamiątkowego... Myślałam tez o łąncuszku z medalikiem/krzyżykiem, ale.... po pzremyśleniu stwierdziłam, że nigdy nie wiadomo czy ktoś to będzie nosił, a dwa - pierwszyr raz okazje do łańcuszka będzie miało dziecko na I Komunii, a wóczas mogą się zmienic wzory, kształty, jakości etc.... wolałam zostawić zobie ten prezent na później... może akurat własnie na urodzinki poprzedzające jego Komunię lub jakoś koło tego.... Ja też dostałam na Chrzest łańcuszek z medalikiem, ale nigdy go w sumie nie nosiłam... bo po prostu nic nie noszę na szyi na co dzień.... Co do tcyh dodatków typu świeca i szatka... z tego co ja wiem Matka Chrzestna powinna kupić szatkę, a Ojciec świecę (+ stroik + "niekapek"), ale to rożnie jest wiec moze dowiedzcie się od rodziców dziecka czy macie to kupić, albo powiedzcie ze chcielibyscie, albo oni Wam pwoiedza ze macie sobie tym głowy nie zawracac i oni to kupią... Jak coś możecie zamówic internetowo to i owo z tego sklepu, realizacja jest bardzo sprawna... i może paczka przyjść na polski adres np. Twojej mamy.... Tak jak mówie ja ryngraf uważam za świetną pamiątkę na taką okazję.... zamawiałam mniejszy rozmiar i jest wystarczajaco dużu na taką uroczystość. Fakt nie jest to najtańszy prezent, ale godny polecenia.... bardzo symboliczny (po chrzscie świeci się pamiątki a wiec staje sie to takim prawdziwym talizmanem :) ). A oto strona (jak pisałam otworzy się na ryngrafach): https://wszystkonachrzest.pl/ryngrafy-c-1_6.html
  8. Sandro chudzino! :grin: - nie martw się, myśle, że nie uraziłas tu nikogo... to dziwne momenty, takie których się nigdy nie chce choćby przewidywać "co by było gdyby"... tak jak piszesz ludzka natura jets zmienna, ale z racji tego, że jest właśnie emocjonalne i są takie chwile, kiedy nie do końća rozumem, a jedynie sercem coś pzreżywamy... U mnie słońce też świeci... mogłoby się juz na poważnie ocieplić... Nie ważę się wciaż :).
  9. My z mamą wciąż przed tv.... :) Ah Sandra.... nie tyle chodzi o odchodzenie kogoś znanego z nazwiska... moja postawa byłaby taka sama niezależnie od tego, który z byłych prezydentów/posłów/itd by zginął... jak już pisałam poza dramatem osobistym rodzin tych, którzy zginęli jest ogromny dramat narodowy związany z utratą ludzi zajmujących naczelne stanowiska w państwie... jak to ktoś w tv sie wypowiadał: "nigdy w historii Polski (i świata) nie zginęło w jednej sekundzie tyle ludzi ważnych w państwie, polityce i wojsku co w tej katastrofie... nawet wojny nie niosły takiego żniwa...." :grin: Kwestia umierania ludzi na świecie z głodu czy nawet w wyniku działań wojennych na wschodzie to inna kwestia, tam by coś zmienić muszą zadziałać siły międzynarodowe, w to włączyć się muszę liczne organizacje i rządy różncyh państw - bez takich ludzi, którzy dziś zginęłi pewne rzeczy na arenie międzynarodowej w ogóle by nie zaistniały... My - "szarzy obywatele" nie jesteśmy w stanie zadziałać bezpośrednio w pewncyh kwestiach, jesteśmy zwyczajnie "za mali"....
  10. Ja też nie jestem jakoś szczególnie zaangażowana w politykę i szczerze mówiąc z twarzy prócz Pary Prezydenckiej nie kojarzę niemalże nikogo podawanego na liście pasażerskiej.... niemniej tragedia osobista tych ludzi jest ponad moje wszelkie możliwości pojęcia... Pomijając jednak to kto zginął jako osoba sama w sobie, przede wszystkim zginęła bardzo duża część ludzi wielkich i cennych, tworzących władzę i bezpieczeństwo w Polsce... w tym zginął Prezydent - sytuacja jest wręcz niewyobrażalna w skali światowej.... i w skali historycznej niestety :) :grin: :)
  11. Ja też już siedzę przed tvn24... niesamowita wiadomość.... czy historia zna w ogóle taki przypadek rozbicia samolotu prezydenckiego....?! .....strasznie znacząca dla Polski jest ta sytuacja.... :) ja słucham jakby wyłączona, wierzyć mi się nie chce że to prawda.... tam masa ludzi leciała.... :grin: :) :D
  12. Hej PROTALKI! Ja dziś kolejny raz powróciłam do domu późno, zjadłam coś jeszcze przed 19:00 i na 20:00 popędziłam na aerobik... strasznie mi się dziś jakoś opornie ćwiczyło, chyba coś w pogodzie wisi.... Nie waże się wciąż od startu mojej modyfikacji.... nie bo nie. Chwilowo nie chcę się cieszyć ani nie chcę się martwić. Dzisiejsze menu bardzo zbliżone do wczorajszego - niestety ale pożerałam pierś kurczęcą w pt :D jednak nie miałam co i jak wziąć na cały dzien ze sobą na uczelnie i to była jedyna opcja.. a jak pisalam - nabiał ograniczam do prawie zera (dziś tylko serek wiejski i melko w 2 kawach). Haha Misza - cholesterol faktycznie mieści się w normie, choc jest taki "ku górnej granicy" to jednak ważniejsza w nim jest proporcja LDL cholesterolu do HDL.... jeśli obie one są w granicach normy to jest dobrze :roll:. I niestety ale muszę Cię zmartwić - cholesterol to nie cukier, jajecznica zjedzona dnia wcześniejszego nie ma żadnego wpływu na jego poziom :roll: (jego poziomy zmieniają się w trybie kilkunastu/kilkudziesięciu dni a nie 24h :D) Jeżeli chodzi o badania... skoro to co robiłaś jest w normie to teoretycznie powinno byc wszytsko ok. Nie wiem jednak co tam dokładnie badałaś :roll:. Ja tu juz kilka razy pisałam na forum jakie zalecałabym badania krwi w celu kotroli tego co się dzieje u nas na diecie: 1. morfologia 2. poziom glukozy 3. poziom kreatyniny (+ ewentualnie klirens nerkowy kreatyniny jeśli jest możliwosć, tzw. GFR) -> to najważniejsza obserwacja nerek! 4. enzymy watrobowe Aspat i Alat nie są już koniecznością gdy np powtarzasz badanie, zresztą ta dieta aż taka straszna dla wątroby nie jest; bilirubina - nie badałabym jej standardowo, chyba że ktos ma juz problem z kamicą żółciową i o tym wie 5. poziom cholesterolu z frakcją HDL i LDL - to badanie mozna zrobic raz na pól roku jeśli ktoś stosuje diete dłużej niż 6 miesięcy... wówczas mozna obserwować czy spada czy rośnie etc. 6. badanie ogólne moczu - wg mnie nie jest niezbędne, ale ponieważ to stosunkowo tanie badanie to można je też pzry okazji wykonać.... a w razie czego mozna zawsze wykryć pojawiające sie bialko w moczu a co za tym idzie - początek szwankowania nerek; super też jeśli można zrobic to badanie z rozmazem. Tak więc do kompletu tych badan ja bym jeszcze teraz koniecznie uzupelnila tą kreatynine i jak da radę GFR. To ważne parametry nerkowe i ich Ci brakuje... Ah no Maragrete ja i moja rodzina należymy niestety do populacji tych zwierzako-fanatyków, którzy pozwalają tym stworzeniom w domach na wiecej samowolki niż Ty :) U nas kociaki owszem łażą po blatach w kuchni, kładą się częśto i wygrzewają na takim fragmencie blatu przyokiennym.... czasem bawiąc sie zwalą obrus ze stołu... ale jakos dla nas nie jest to wielce upierdliwe :roll:. Gotując czy przygotowując cokolwiek w kuchni skwapliwie przecieramy na mokro blaty by zmyć "kocie ślady" i jakoś zdrowo zyjemy - podobnie jak wszyscy nas odiwedzający wychodzą bez uszczerbku na zdrowiu :grin:. Moje kociaki nie wychodzą na podwórko, balkon jest ich jedynym "powietrzem", więc mają ograniczoną styczność z "brudami z trawy" tudzież od innych kotów dzikich... i niestety z nami sypiają :D Róznie to bywa... raz 2 w sypialni rodziców i jeden ze mną, a reszta w salonie na kanapach i fotelach... raz na odwrót... Kociaki całkiem się tolerują przy tym.... tzn mamy trochę problem z tym młodszym kocurkiem i 2 koteczkmami (te szylkretowe bliźniaczki :) ) bo akurat te dziewczyny są wobec niego trochę zadziorne i zdarza im się go pogonić pokazując mu, że one są tu ważniejsze, ale nie jest to nagminne... Wynika to chyba z tego, że one wyczaiły na poczatku, ze on jest słabszy i tak do dziś nie pozwalają mu się jako kocurkowi wybić (przygarnęliśmy go jako maleństwo ze złamana nasadą dalszą kości udowej) i on tak z dobre 3 miesiące kuśtykał, nie używał tej nóżki, skakał na 3, nie wskakiwał wyżej niż łóżko czy kanapa... ale teraz już radzi sobie bezbłędnie choć jak siedzi to wygląda jak "kuternoga" - nie może tej nóżki w pełni zgiąć w kolanie i w związku z tym zawsze jak siedzi to ja prostuje :roll:. Za to drugi starszy o 5 lat kocurek zupełnie uważa go za kolegę :D. Poza tym kociaki mają miedzy sobą jakieś socjalne preferencje, często śpią parami ze sobą w jednym miejscu i takie tam... :D Jest naparwdę dobrze, przynajmniej nam.... choc wiem ze z zewnąrz to wyglada dziwnie, i może chwilowo nierozumnie... Niemniej serce nie sługa - musiałyśmy te życia ratować z Mamą :D A że nie udało się (mimo staran) znaleźć dla nich domów to wszystkie są nasze :D A Ty tam nie kombinuj tylko adoptuj kolejnego psiaka! Niech ma wspaniały dom! :) Ah Grazzia.... coś mi swita że Ty chyba mnie juz o to zagadywałas kiedyś.... ale ja wciąz niezbyt mam odpowiedź na Twoje problemy... mimo iż na szybko zajrzałam do paru ksiażek... Mówisz, że nawet w płaskich butach jak chodzisz to odczuwasz taki dyskomfort? To jest tylko pieczenie, czy bywa to po porstu BÓLEM którego nie określiłabyś słowem "piecze"? Tak sobie myslę, że może to taki nietypowy sposób objawiania się dny moczanowej (podagry), która niekeidy przed ostrym atakiem tak tli się kilkadziesiąt lat.. tam wprawdzie chodzi o zapalenie stawu śródstopno-paliczkowego (przeważńie jednego palca i przeważnie palucha), ale gdy t o boli to jest to tzw napad dny... stan ostry... a Ty zdaje się masz dolegliwości przewlekłe... czy też mają one takie zaostrzenia? Aby zweryfikować czy się ma dnę moczanową czy nie należy zbadać poziom kwasu moczowego we krwi. Jeśłi będzie podwyższony trzeba udać się do lekarza rodzinnego z tymi wynikami... Więcej niestety nie potrafię powiedzieć :)... Ah padam już a więc żegnam się i uciekam spać. Do usłyszenia jutro! :)
  13. Haha! Sandra tak to są siostrzyczki z jednego miotu, w zasadzie trojaczki były bo trzecia dziewczynka mieszka u taty brata (była troszkę ciemniejsza, miała wiecej czarnego koloru). I jeszcze mają braciszka Czarnulka! - jeden chłopak się urodził i od razu w garniturze :) A ta biała koteczka w łatki to ich mama :grin:... To są moje chłopaki w czasie zeszłorocznego remontu :roll: I jeszcze na koniec Wam pokaże, jaką koteczkę z Maleństwem swoim (maleństwo było takie maleńkie, że jak na moje oko wychowujące jeden miot kociąt od urodzenia, to może ledwie miało 4 tyg) wzięłam w zeszłym roku w czerwcu na 3 dni przed egzaminem z interny (nie można sobie niemalże większego egz na moich studiach wyobrazić) spod płota do domu... PRZEKOCHANE DZIEWCZYNKI! Mamusia rudawa to Lisiczka, która mieszka z nami do dziś i juz zawsze będzie mieszkać, a Maleństwo miało kolor CZEKOLADOWY, prawdziwy ciemny brąz i została ochrzczona Truflą (Trufelką moją kochaną!) - w wieku 5 miesięcy udało nam się znaleźć dla niej kochający domek! poszła do drugiego kolegi kociaka :) Śliczne, prawda? :D
  14. AHOJ! Alienko jeszcze ja!!! :roll: - życzę Ci kochana słońca na niebie i spokoju w duszy, ludzi dobrych wokoło i przychylności losu! I ZDROWIA, bo bez niego nie ma życia! :grin: Ściskam urodzinowo! Ah dziewczeta no jestem juz w końcu na forum po całym dniu poza domem.... wrociłam po 19:00, zajęło mi trochę poczytanie Was tu no i mogę wreszcie skrobnąć... Moja walka z Dukanem trwa. Od 2 dni mam bardzo ograniczony jadłospis w porównaniu do wcześniejszego (ograniczenie szczególnie dotyczy nabiału) - wczoraj przez dzień zjadłam tylko pojedyńczą pieczoną pierś z kurczaka (marynowaną w jogurcie z ziołami, pieczona na 200st. około godziny na opcji grill, bardzo fajna całkiem nie sucha wychodzi, polecam!!!), makrelę całą i kawałek wędzonej piersi indyczej, zero nabiału prócz mleka do 2 wypitych kaw, bez otrąb w ogóle, ostatni posiłek tuż po 18; dziś zaś rano kawa, 2 białka gotowane - żółtka oddałam kociakom - i grubszy plaster wędzonej piersi indyczej, potem na uczelni serek wiejski przed południem, potem jedną pojedyńczą pierś kurczaka w porze obiadowej i jak wrociłam zjadłam jeszcze pół makreli wędzonej, i juz nie zamierzam nic jeść + 2 kawy z mlekiem w ciagu dnia, bez otrąb nadal - do tego 2l wody na mur beton, a może i wiecej. Nie wiem jakie będzie mieć to skutki, ale MAM NADZIEJĘ, że będą one przychylne dla mnie.... :roll: Marudko.... kolor kociaka to naparwdę sprawa drugorzędna :D Zobacz jakie ja mam kolorowe! :) Na zdj nie ma jeszcze 2 kocurków czarnych z białymi krawacikami i bucikami i jednej koteczki takiej szarawej pręgowanej z białymi bucikami i krawacikiem :D Ale jak widzisz są i szylkretowe dziewczyny - te dwie na dalszym planie :D Jeśli chodzi o KWAS FIOLOWY (fantastycznie, że zakupiłaś, zuch dziewczyna! :D) to myślę, że lepiej by było byś zażywała go do posiłku (byle nie były to otręby, bo mogą upośledzać wchłanianie). Natomiast powiedz mi Kochana czy Ty na tą alergię te leki to musisz tak cąły czas okrągły rok...? Bo jeśli chodzi o leki przeciwhistaminowe to nie powinno się ich stosowac przy karmieniu piersią, a w ciązy jedynie w przypadku BEZWZGLĘDNEJ KONIECZNOŚCI.. tak więc fajniej by było gdybyś przy okazji poczęcia nie stosowała ich :roll:... Moje dwie koleżanki z grupy które urodziły też na karmieniu piersią pięknie schudły - jedna jest zdecydowanie taka sama jak pzred ciążą, a druga z dobre 3-4 kg mniejsza niż wcześniej, choc też miała tendencję do bycia troche z ciałkiem... obie karmiły około 10 miesięcy. Niemniej niestety NIE MA REGUŁY.... Wiesz co Grazzia.... ja jako medyk muszę sie trochę podpisać po tym artykułem, bo niestety ale protal jest dietą silnie "obciążąjącą" szlaki metaboliczne (w tym tkwi jej potencjalny sukces) i jeśli ktoś jest pod tym względme niewydolnmy nie powinien jej stosować... - a jeśli nawet to pod ścisłą kontrolą lekarza rodzinnego który raz na 2-3 miesiące sprawdzi cukier, nerki itp. To picie wody w ciągu dnia ok. 2l to juz wielokrotnie tu pisałam że jest naparwde ważne by NIE ZATYKĆ NEREK!!! One mają swóją wytrzymałość, do pewnego moemntu będą dawać radę ale w końcu odpuszczą walkę o przetrwanie i klops.... zacznie się białko w moczu i inne takie... A nerki są bardzo waznymi organami. Cukrzyca i tarczyca.... ogólnie chyba chodzi o to, że te 2 schorzenia zmieniają nasze profile metaboliczne... o ile w nadczynności tarczycy organizm jeszcze by sobie chyba radził z takim obciążeniem białkami, o tyle w niedoczynności zdolność do wszelkich powikłań protalu byłaby więszka.... Cukrzyca zaś....hm... możliwe, że biorą pod uwagę ryzyko kwasicy ketonowej w cukrzycy... bądź na drugim biegunie - nawet hipoglikemii w momencie stosowania insuliny we wstrzyknięciach i spożyciu na obiad tylko mięsa drobiowego bez żadnej porcji CHO.... tak więc nie mówię protalowi nie, ale zdecydowanie trzeba stosować go z głową... dopóki się nie ma zadncyh obciążęń i powiedzmy że mieści się w wieku poniżej lat 40 to mozna "szaleć", ale jeśli ktoś jest powyżej 40stki i jest na diecie dłużej niż pół roku - zdecydowanie powinien zrobić kontrolne badania glukozy, profil nerkowy, morfologię... Wiem, że moja odpowiedź nie jest może bardzo specyficzna ale piszę ją z głowy naprędce... musiałbym się dłużej pzryjrzeć powiązaniom hiperproteinemii w diecie z tymi chorobami by może napisać coś bardziej dla Was wiarygodnego... :roll: No nic, życzę dobrej nocy gdybym miała się juz nie odezwać :roll:
  15. haha Iriss przepraszam - oczywiście, że macie dyplom lekarza weterynarii! :) ja po aerobiku, po myciu.... kurcze się namyje i napłuczę tych moich włosów.... juz chyba czas naprawdę skrocić bo szamponu mi na nie idzie... i odżywki... i schną i schną... i do rana jak się położę nie wysychają! od jutra spowrotem szkoła... mam zajęcia od rana do 13:00 w Gdańsku, a później od 15:00-18:00 w Gdyni... nie lubie być tak długo poza domem, bo wówczas ciężo jest mi zabezpieczyć się protalowo na cały dzień, juz nie mówiąc o tym, że nie zawsze mam gdzie zjeść na spokojnie i kończy się na tym, że przekąszam to co mam przemieszczając się z miejsca w miejsce :grin: Gosik - u mnie na uderzeniówce 7 dni też spadłam niecałe 2kg a potem dobre 2-3 tyg niemalże stało... później tez baaaardzo powoli... zresztą widać gdzie jestem, wcale nie u stóp sukcesu.... no nic uciekam spac, dobranocka Protalki! :)
  16. Izabelai - witaj na forum i życze powodzenia... ....nie chcę brzmieć jak fatalistka, ale właczył mi się niestety po pzreczytaniu Twojego postu czarny humor... ja od 7 miesięcy zrzucam 17 kg i zerknij na suwaczek jakie mam spektakularne efekty :) Ja bynajmniej nie zrzuciłam 15 kg w 3,5 miesiąca :grin:... Niemniej ja jestem (i Sandra...) wyjatkiem nad wyjątki tutaj.... i moje efekty nie służą za dobry przykład chyba :) Sago - oszałamiające wyniki... na moich oczach zrzuciłaś jeszcze pewnie z dobre ponad 10 kg... gratuluję serdecznie, i zazdoszczę niestety... piekielnie Ci zazdroszczę skuteczności diety prawdę mówiąc.... Ide sie przebierać i śmigać na aerobik na 20:00... zajrze tu jak wrócę...
  17. No ufff nie zbiczuje mnie środowisko polskich weterynarzy :) Nie na darmo wetem też chcialam byc :) No EWENTUALNIE musiałabyś oblizać łopatkę, która wygarniasz kupkę z kuwety, albo pomacać rękami kupkę i potem nie myjąć rąk wsadzić ją do buzi :grin: Własnie... jeszcze jedno mi się skojarzyło... kiedyś jeden wet mi wspominał, że ewentualnie jest jakieś ryzyko jak dzieci małe są w domu i są koty... i dziecko pełza po podłodze i wszystko chwyta i oczywiście grunt to lizać swoje palce... mowił mi wet że miał przypadek, ze kot chorował na toksoplazmoze objawową (tak wiec zakażenie ostre) i że w domu było trochę ponad roczne dziecko... i Maluch też sie zakaźił... a zdarzało mu się grzebać we żwirku kocim.. więc jest to może trochę skrajny przypadek, ale w razie czego przy dziecko nalezy zachować ostrożność i kuwete traktowac jendak jako BRUDNE miejsce... zreszta nie tylko tokso dziecko może stamtąd złapać - chocby jakiegos robaka... a takie kociakom sie zdarzają, szczególnie jak chodzą po podwórkach... Z tym sikaniem do łóżeczka to niezły motyw Iriss, ale wierzę, że tak może kot sobie wymyslec i robić. Może ze złości, może trochę na zasadzie poczucia odrzucenia... Kociaki mają swoją duszę, trzeba je po prostu rozumiec i jak jest taki problem trzeba pobować go psychologicznie rozwiązac :D - taka rada dla wszystkich kociolubnych :roll:
  18. Haha... Iriss Marudka już mnie uprzedziła :D mam nadzieję, że nie nakłamałam za dużo :) - tzn. że moja wiedza nie odbiega od prawdy weterynaryjnej :). Wprawdzie miałam wątpliwości po jakim czasie te larwy są gotowe do skutecznego zakażenia, ale myślę ze 48-72h to się jakoś mieści w tym przedziale, co? Jak nie to mnie popraw :roll:. Zdecydowanie nie odradzam kociakow w ciązy... jak dla mnie nie ma to żadnego groźnego wymiaru. Natomiast posiadanie kota nawet wiele lat nie gwarantuje przechorowania tokso... moja pzryjaciółka (rodzi w czerwcu) wychowywała sie w domu z 4 kotami wychodzącymi na podwórko, kuwety miała w kilku miejscach w domu też i czasem taka jednak która stała w piwnicy była oprózniana co drugi dzien, więć rzadko... i ona jak badała sobie teraz w ciązy p/ciała to zdziwiła sie bardzo, jak okazało sie ze ma i IgM i IgG ujemne.... wiec NIE MIAŁA STYCZNOSC Z PIERWOTNIAKIEM w ogole dotychczas! Niemniej uspokoiłam ją i z teo co wiem to jeżdżąc do domu rodzinnego kazdy kociak dostaje od niej porcję czułości nadal... bez lęków o jakieś zakażenia :roll:. Jakiś czas temu był faktycznie duży rozrzut pomiędzy tym co wiedzą lekarze "ludzcy" a co mowią weterynarze, a co jest prawdą tak naparwdę :roll:. Ale nam ("mojemu pokoleniu") tłumaczono juz na milion sposobów jak to jest z tą tokso (i na chorobach zakaźnych, i na ginekologii, i teraz jeszcze raz na chor.tropikalnych wałkowali), ze już chyba nikt z młodcyh lekarzy nie będzie mią watpliwości co mówić kobietą w wieku rozrodczym :roll:
  19. Ah Kasias musiałam tej naszej przyszłej ŻONIE i MATCE napisać o tych toksoplazmozach i innych takich ciążowych klimatach :) Teraz muszę juz iść coś zjeść, bo jestem jeszcze bez śniadania... wstałam koło 9:00 a potem przy kawei tu weszłam no i jestem tak na głodzie... ale może to i dobrze, weszłam dziś na wagę po świętach.... wstyd się przyznać :grin: Głupia ja oj głupia..... nigdy nie schudnę dopóki sobie mózgu i psychiki nie wymienię! jak można tak niweczyć swoją pracę :) Mam dziś takie marzenie - żeby nie mieć ośrodka głodu w mózgu! ośrodka odpowiedzialnego za zcerpanie pzryjemności z jedzenia! AAA....! Skrobnę więcej później, jak zjem - pierś z lodówki wzywa.... Do 17.04 jeszcze dukanuję.... do usłyszenia!
  20. Hej hej! Ah dziewczyny mówię Wam.... NIE WIEM NIE WIEM NIE WIEM!!! Aaaa! Kurczę no chyba jeszcze nie wskocze na tą Dąbrowską... ah joj! Chyba dam sobie czas do mojej imprezy urodzinowej (17 kwietnia), bo jesli weszłabym na Dąbrowską to pod żadnym względem w zasadzie nie mogłabym nic zjeść na tej imprezie, a tak to pzrynajmniej upiekę jakiegoś kurczaka i nie dosć, że ludzie zjedzą to i ja zjem... Wprowadzę trochę modyfikacji do mojego dietowania, spróbuję ograniczyć nabiał i zwiększyć ilośc mięsa... i jakoś zminimalizować moje podskubywanie protalowe pomiędzy posiłkami :)... Czynię to za radą Dobrego Duszka, zobaczymy co z tego wyjdzie... póki co szczerze mówiąc boję się trochę wejśc na wage po tych świetach grzeszncyh.... zdecydowanie popieram, że takie uroczyste okresy nie są dla ludzi dietujących... mi na Boże Narodzenie nie było tak ciężko się oprzeć wszystkiemu jak teraz :grin:... ale wtedy jeszcze cośkolwiek gubiłam... :roll: Ogólnie jestem w kropce, czuję że potzrebuję jakiegoś ratunku.... ino skąd skutecznej pomocy?! Jeśli do 17.04 nic nie drgnie na protalu to daję szansę Dąbrowskiej... to będzie moja ostatnia deska ratunku, co gorsze - bal przypadnie na półmetek diety (6 tyg max trwa Dąbrowska) i wówczas nie zjem nic z tego, co mi zaserwują na balu :) a płacę za to całe cholerne menu.... :roll: Sęk w tym, że mam 8 maja ten (nieszczęsny - bo wszystko wskazuje na to, że pójdę na niego sama :D ) BAL, i mam tą wąską śliczną sukienkę w której myślałam by iść... a do niej by czuć się komfortowo powinnam z 5 kg zjechać jeszcze... w tej chwili wydaje mi się to jakaś OGROMNA ILOŚĆ KG!!! Ale odkąd dowiedziałam się w sumie, że idę sama na bal... to już zwatpiłam, czy chciałabym się w takie opięte kiecki odziewać... i w sumie skłaniam się juz ku takiej zwiewnej szmaragdowej sukience, którą miałam w zeszłym roku jako świadkowa u mojej przyjaciółki na weselu... Tak więc totalnie nie wiem ajk to się skończy..... W ogóle to myślę o wizycie u fryzjera i ścięciu włosów - raz, że strasznie dużo ich gubię (juz dziś zdecydowałam sie kupic Revalid - drogi, ale naprawdę wg mnie NAJLEPSZY preparat na takie problemy... po zjedzeniu opakowania 90tab już widać pierwsze efekty... a jak zje się 2 takie opakowania to w ogóle jest super). Dwa - włosy sięgają za łopatki, jeszcze z miesiąc i będą pewnie równe linii stanika... są ciężkie, klapłe, elektryzują mi się po tej całej zimie i grzaniu... nawilżam odżywką ale niewiele to daje... a od niej są jeszcze cięższe i już w ogóle nie ma śladu po moich lekkich falach i kręciołkach... Nie wiem tylko jaką fryzurę sobie zaserwować... chciałabym może jakiejś takiej zmiany że mnie ludzie ozbaczą i powiedzią: oo... super Ci w tej fryzurce! ale z drugiej strony ja czuję dużą potrzebę wiązania włosów od czasu do czasu (rower, aerobik, czy po porstu siedzenie nad ksiażką) i ścięcie tak krótkie by mi to uniemożliwić chyba byłoby dla mnie niesatysfakcjonujące... a inne zmiany to znowu "małe zmiany" :roll: W każdym razie taki sobie mam dylemat osttanio... No nic... uciekam... dziękuję za wszytskie spóźnione życzenia - są równie cenne jak te "na czas"! :) Dobrej nocki! PS. Wybaczcie, jakiś chaotyczny w słowach mi się ten post napisął... chyba jakaś zmęczona jestem...
  21. Iriss - 28 lutego wróciłam do pionu po moich wojażach nartowych.... i z założenia byłam ściśle protalowa, choc przyznam, że zdarzyło mi się wypić w tym czasie na spotkaniu ze znajomymi piwo i gdy byłam u koleżanki przeczekując u niej na egzamin zjadłam podstawiona mi pod nos zupę ogórkową :sad: - to było jakoś tak chyba w 3cim tyg marca... No i teraz odstępstwa wielkanocne... Ja szczerze mówiąc na tej diecie Dąbrowskiej czułam się bardzo dobrze, miałam dużo sił i energii, jeździłam na rowerze, chodziłam na basen i nie odczuwałam bólów głowy/zawrotów etc... miałam w dobrej kondycji cerę i prześliczną opaleniznę od ilości wypijanego soku z marchwi ;) Choć włosy też mi wówczas osłabły, ale ja to zrzucam już na karb jakiejkolwiek diety niezależnie od tego co się na niej je... ....chwilowo jednak pojawił się mętlik w mojej głowie, bowiem na PW dostałam wiadomość od Dobrego Duszka, który wprowadził niezłą burzę w mojej głowie... więc hm... pomyślę i dam znać, jak tam moje decyzje będą się toczyć... :sad: dobranoc!
  22. Hej Kobitki... Jak po świętach? :sad: Ja mam jeszcze wtorek i środę wolną, ale widzę, że tu większość z Was już jutro wraca do pracy.... Gratuluję wszystkim spadków i silnej woli - szczególnie tym, które wytrwały na ścisłym protalu przez ten okres świąteczny. Ja nie wytrwałam, jak juz w sobote się tu spowiadałam... wczoraj też u rodziny grzeszyłam kawałkiem białej kiełbasy i jabłecznika, dziś schab w galarecie i pasztet ;) Generalnie "puszczają mi zawory" brzydko mówiąc.... Niemniej tak jak Wam wspominałam chyba spóbuję z dietą Dąbrowskiej - zrobię z tego modyfikację protala, spróbuję przynajmniej.... choc boję się efektów, nie wiem czy i na tej diecie mój organizm "ruszy"... chwilowo mam wrażenie ze jestem jakaś totalnie popsuta w kwestii diet, a te 2 dni grzeszków juz czuję w biodrach, nogach i pasie.... masakra, jak można tak szybko gromadzic to co sie straciło?! :sad: - mimo kończenia studiów medycznych pozostanie to dla mnie nadal fenomenem.... Wstępnie planowałam od jutra wejsć na dietę warzywno-owocową, ale szczerze mówiąc mamy taki zapas jedzenia protalowego w lodówce (piersi pieczone zostały jeszcze, twarożki....), że moja mama chyba nie da rady tego pochłonąć sama nim "szlag tego nie trafi", nie minie termin etc. Poza tym nie mam też zbytnio tego, co potrzeba mi do diety Dąbrowskiej.... muszę zakupić marchew, seler i jabłka - bo to podstawa soków, które na tej diecie wypijalam rano (na protalu rano się wcina owsiankę, na Dąbrowskiej - sok...). I generalnie szeroki wachlarz warzyw muszę kupić, bo tak to niezbyt w domu cokolwiek jest... a pzred świętami się nie zabezpieczyłam bo nie byłam pewna jeszcze, że "w to wchodzę".... Więc myślę, że start padnie na środę... Ah nie wiem dziewczyny jak to będzie, tak bardzo chciałabym przestać miec problem ze soba i swoja figurą :sad: schudnąc raz, a dobrze, wytrwać, a potem byc na tyle mądrą by umieć to utrwalic i zachować na resztę życia! :sad: a tu zawsze moje słabości biorą górę, moja chęć pichcenia, pieczenia.... ja taka kuchareczka jestem i sprawia mi frajdę przygotowywanie czegos dla inncyh, ale wiaodmo... jak się robi dla innych to i samemu skubnie się to i tamto.... ah joj... Oczywiście, że będę do Was wciąż zaglądać i opowiadać co i jak :( dalej będzie mi służył ten sam suwaczek (chyba dzis wskazywałby więcej niz 70 :sad: ).... duchowo chyba nie odłaczę się od protalu... (choc dziś rano jak się obudziłam to miałam taki wstrętny niesmak w ustach - ten taki nasz protalowy! - że sobie pomyślalam, że kurcze byłoby super nie czuć tego z rana... i że już zaraz żywienie owocowe da mi tą możliwość...). ....gdybym tak jak większość z Was tutaj zgubiła te 10 kg w 3 miesiące wszystko byłoby o tyle prostsze.... a że chudnę jak chudnę... to i doprowadziło mnie to do momentu, w którym teraz jestem.... Ściskam i życzę spokojnego wieczoru!
  23. Dziewczęta.... Sandro, Bożenko, Grazzia i Iris, i wszystkie pozostałe - bardzo Wam dziekuję za życzenia urodzinowe :D ŻADNE SPÓŹNIONE! - to Sandra wybiegła ciut w przyszłość ;) Ja ćwierćwiecze obchodzę własnie dziś, 3 kwietnia... Zajrzałam tu z myślą by Wam złożyć życzenia wielkanocne, a tu taka niespodzianka dla mnie... :D ah faktycznie można przywlec dzięki Wam usmiech na twarz :D JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ! Oby kolejne 25 lat minęło mi jeszcze lepiej niż te, które za mną :D... A teraz ode mnie dla Was, tak ogólnie: [A teraz będzie długo... ale moze któraś z Was da radę mnie przeczytać cala :)} Dziewczyny.... u mnie wagowo martwy czas nadal :sad: Przyznam szczerze, że juz teraz przy okazji pomocy w domu przy świąteczncyh przygotowaniach i wypiekach pękłam i skubnąć zdarzyło mi się to i tamto.... wiem, niedobrze.... znowu źle... ale Sandra miała rację pisząc mi tu, że MUSZĘ COŚ ZMIENIĆ bo inaczej motywacja mi znowu siądzie... i siada, nie będę kłamać. Jestem od 28 lutego na ponownym stricte protalu i waga może zjechała z 300g, a prawdę mówiąc w ostatnich kilku dniach mam nawet wrażenie, że niektóre ciuchy są na mnie ciaśniejsze niz były miesiąc temu... To jest dla mnie juz ciężka psychicznie sytuacja, bo nie mam żadnej "marchewki", którą byłabym może rzadko, ale zawsze, nagradzana.... a tak - co z tego że nie jem, jak nie widzę żadncyh efektów moich wyrzeczeń a ślina zaczyna mi przy tym lecieć po kolei na wszystko co możliwe... Nie wiem w czym leży mój błąd - po częsci chyba jednak za dużo jem kalorii/dzień jak dla mnie, zdecydowanie "bez ograniczeń" mnie też nie dotyczy... niemniej ciżko mi od 18 nic nie skubnąć już... :sad: a tymczasem włosy mi się już sypią, chyba jestem niedowitaminozowana... zaraz skończy się rok akademicki, dietę zaczęłam zaczynając VI rok... zaraz koniec, a ja dalej bez sukcesu :sad: Szukałam trochę w necie info nt. ewentualnych innych osób, którym protal niezbyt wyszedł... choc cieżko je znaleźć niby i takie bywają... Ja wierzyłam w tą dietę, wierzę po części nadal w jej ideę utrwalania, włączania powoli kolejnych produktów, 10dni/każdy stracony kg etc... ale ja na II fazie nie uzyskam moich wyników juz chyba :sad: a przynajmneij nie teraz. Niestety nie jest dla mnie jeszcze czas na utrwalanie tego co mam, bo jest mnie za dużo, za pełno w portkach :D idzie lato, ciepło, bal mój idzie a dalej wąska sukienka ukazuje cellulit na udach bo jest zbyt opięta :( [do tego doszła do mnie jeszcze informacja, że bardzo dobry kolega którego planowąłam wziać ze sobą na bal nie może, bo w tym terminie nie ma go w ogóle w trójmieście... i wierzcie bądź nie, ale nie mając "swojego boyfrienda" nie mam z kim iść na bal kończący studia - jak dla mnie dno totalne, ledwie uciekam pzred totalna rozpaczą]. MUSZĘ się jeszcze zmienic, i do końca czerwca muszę się z tym uporać, bo wakacje z dietą przekładaną okresami grzechów znowu będą obarczone ogromnym ryzykiem jojo... A więc muszę coś zmienic... wczoraj doszłam do takich wniosków, w przeddzień swoich 25tych urodzin... Pamiętacie jak pisałam, że w 2008 wiosną byłam na diecie Dąbrowskiej? (warzywno-owocowa; byłam na niej też jakieś 3 tyg na wiosnę 2009, ale schudłam dużo mniej niz w 2008, poza tym nie pzrestrzegałam jej ściśle). Poważnie wczoraj pomyślałam sobie o tym, by wskoczyć na tą dietę teraz, przerwać protal.... powiedzmy tymczasowo... zrobic Dąbrowską, która trwa 40 dni w sumie w pełnym wymierze, choc zaleca sie od 2-6 tyg. Ja akurat od wtorku poświątecznego do balu absolwentów będę mieć jakieś 5 tyg... Zjada sie same warzywa (te niskoskrobiowe) i owoce (dozwolone jabłka i grejpfruty tylko), w postacie gotowanej, surowej, soków i zup, o dowolnej porze i w dowolnych ilościach też teoretycznie.... Nie pije się kawy, herbaty tylko lekkie owocowe, zero mleka i nabiału, tymbardziej mięsa. Dieta jest w swojej ideii silnie oczyszczajaca (detoksykująca) i faktycznie sie to odczuwa na niej... ja w pewnym sensie czuję potrzebę takiego "odetkania" po białkach... mam też wrażenie - oby nie złudne - że po wysokobiałkowym żywieniu organizm powinien mimowolnie zareagować na zmianę menu i pozowlić na to, by coś "oddać" z nadmiaru. Kurczę to moja alternatywna jedyna opcja teraz.... po tych 40 dniach (lub mniej, bo mówie - do balu mam mniej niz 40 dni, a tam normalny obiad w hotelu) spróbowłabym wdrożyć coś na zasadzie protalowej fazy naprzemiennej, by stopniowo dołożyć do jadłospisu mięso chude i nabiał... i zależnie od wyników ogólnych w pewnym momencie weszłabym w dukanową III fazę po porstu, wyliczajac sobie te 10x(utracony kg) jako ilość dni na utrwalaniu... i później schemat IV fazy. Tym sposobem może lato mogłabym spędzić utrwalając swoje kg oficjalnie... Nie chce tu zachwalać diety Dabrowskiej ponad protal, bo uważam że protal jets dużo lepszy i da sie na nim zdrowiej pociągnąć dłużej niż na diecie warzywno owocowej, ale.... ja po prostu potrzebuję jakiegoś efektu, jakiejś mobilizacji psychicznej... a tak tygodnie mijaja nie wiadomo kiedy, a ja dalej jestem jaka jestem. Może więc nie zaszkodzi mi spóbować przez te 5 tyg jeść inaczej? Skoro dałam rade tyle miesięcy na protalu to 40 dni na warzywach i owocach teraz wydaje mi się trywialnie prosty... byle tylko dał jakiś efekt :) Tak się łudzę, że może takiego wstrząsu potrzeba mojemu ciału, może ono znowu się zbyt przyzwyczaiło do tego co dostaje... :) Kurcze, co myslicie o tym kobietki? Wiem, że pewnie nie macie doświadczenia z dietą Dąbrowskiej... ale co Wam Wasze rozumy podpowiadają nt. mojej idei.....? Bo muszę szybko podjąc decyzje.... Mam jeszcze tylko 17 kwietnia w domu moją impreze urodzinowa i wowczas tez pewnie cos zgrzesze (jakis alkohol...) niezalezne od tego na jakiej diecie będę.... eh... :) Sandra a Ty utrwalasz? Chlebek etc? Uczta na święta? :D Kurcze w ogóle gratuluję, bo świetnie Ci wyszły te Twoje ograniczneia dietowe... jednak analiza siebie cos daje :D Obym ja tez umiała tak siebie wyczuć... nie mam sił na przejeżdżanie się już, a nie mam kasy na żadncyh dietetyków teraz :lol:..... Help.... No nic, uciekam tymczasem... ściskając Was mocno wielkanocno! :sad: PS. Ah.... 25 lat minęło.... jak jeden dzien! :D
  24. Hej Chudziny!!! Długo mnie nie było, ale niestety dużo zajęć mam na uczelni i w domu... dziś pisałam egz z chirurgii więc ostatnie dni spędzałam nad ksiażką... na szczęście wynik świetny (86% punktów !), ale to dopiero początek ściezki bo do ostatecznej oceny muszę jeszcze zdać część praktyczną i ustną.... Generalnie u mnie po staremu.... cieszę sie, że będą już święta.... i trochę wolnego. I że pogoda się "rozwiosennia" :D. Poza tym wagowo zdaje się bez zmian - zdaje się, bo się nie waże, za to czuję się w ostatnich kilku dniach jakbym przytyła ;) tak jakoś patrzę na swoje nogi, uda... i obciągam jeansy na nogach i mam wrażenie, że są ciasniejsze :sad: :sad: :sad: Może to jest tylko złudzenie, ale po prostu boję się stanąć na wagę by zobaczyć więcej więc... nie staję... Powiem jedno - CHOLERA JASNA.... normalnie nie macie pojęcia, jak pluję sobie w twarz za te moje narty, ten wyjazd feriowy etc.... zdaje się, że wszystko nim zaprzepaściłam... że moj organizm zorientował się, że jest na diecie i teraz smieje się ze mnie mówiąc: i tu Cie mam, patrz... nawet na samym twarogu mogę gromadzic zapasy! AAAAAAAAhhhhhhhhhhhhh :sad: :sad: :( Nie wiem co będzie dalej, i nie wiem co robic dalej.... próbowałam nie jeść od 18, ale nie wychodzi mi to... jak siedzę do późna nad ksiażką to normalnie coś za mną chodzi ok 20:00 i muszę coś zjeśc... :) Nigdy chyba nie osiągnę tej wagi 58 kg :) :) :lol: tak więc tyle u mnie.... Wam zaś gratuluję spadków, bo zapewne takie tu macie... Spokojnego wieczoru.... i do usłyszenia!
  25. Maragrete owszem białko w moczu mogło być wywołane infekcją układu moczowego... więc myslę, że to nic groźnego... choc powtórz proszę badania za jakiś czas - jeśli się to białko dalej będzie utrzymywac to odwiedź lekarza... może dziać się coś z nerkami... (a wiesz ze ta dieta jest cieżka dla nerek). Sandra.... Kurczę.... rusza się u Ciebie?! wow.... napawasz mnie nadzieją i myslami jednak i zmianie :-o hm... coś mi się zdaje że zanim zaczniesz utrwalać osiągniesz te swoje kg ustawione :-D. Ah... masz racje, że schudnąć potrafiłam... na tamtej diecie warzywnej wazyłam maksymalnie 65kg, no... 64,5.... ale wazyłam się wówczas na takiej zwykłej wadze, i jak kupiłam elektryczną okazało się ze prawie 2kg niedoważa.... więc można poiwedziec, że chyba moje max schudnięcie, a raczej minimalna waga to było 66,5 kg. Potem niby wg wskazań nalezało wprowadzać nabiał i mięso, później pieczywo... ja chyba raczej nie wprowadzałam tego po koleii (nie miałam ksiązki, bazowaąłm na diecie podanej pocztą pantoflową), jadłam mniej i dużo jadlam wciąz wg diety (czyli żarłam całymi dniami warzywa i owoce) ale jak coś to pozwalałam sobie na raczej wszytsko na letnim grillu (akurat wówczas "zakończyłam dietę" w maju, do końca roku akademickiego się jeszcze trzymałam a potem przez wakacje to juz raz tak raz tak). Niemniej waga długo trzymała... aż w końcu stopniowo 1 kg więcej... dwa kilo... no i tak wiesz.... w końcu się uzbierało. Potem jeden wyjazd na rejs do Chorwacji... zima... no i wróciło... później na wiosnę 2009 znowu próbowałam tą metodą schudnąc, ale nie bylam w stanie wytrzymac 6 tyg tylko na "zielonym", więc przerwałam wczesniej... no i tak znowu to mniej to wiecej wg diety jedzenia jadłam... w końcu na wesele w czerwcu pzryjaciółki waga moja wynosiła pewnie coś koło obecnej... ale w wakacje znowu poluzowałam, i rejs i alkohol i chleb i słodkości... i juz w sierpniu na slubie drugiej przyjaciółki była na mnie ciasnawa kiecka kupowana na tą okazję na początku lipca... :-D Potem wrzesień.... siedziałam w domu bo miałam poprawkę i musiałam sie uczyć... i na koniec wrzesnia znowu weekend na Mazurach no i... i już potem był pierwszy tydzien uczelni gdy popatzryłam an siebie i stwierdziłam, że FE, że nie może tak być... no i złozyło si ejeszcze tak ze kolezanka wspomniała mi przelotem o protalu, ja poszłam do EMPIKU kupiłam ksiażkę i po 4 dniach byłam na diecie - 8 październik. Resztę moich perypetii znasz.... :) Hm, ja kłąde się pomiędzy 23.00-24.00 przewaznie, natomiast ostatni posiłek (twarożek z jogurtem/kefirem) jem koło 20:00.... choć w te dni co mam aerobik to jem później w sumie :D. Więc może to faktycznie za poźno? Słuchając Ciebie myslę, że chyba muszę to zmienić.... Ostatnio też z mięsa jem głównie udka z kurczaka i indyka, pierś z indyka pieczoną podskubuję na zimno jako wędlinę, makreli bardzo dużo... może to jest za tłusta wersja mięsno-rybnego jedzenia? Może powinnam wcinac tylko piersi kurczaka i indyka, a z ryb to co najchudsze - dorsz czy pstrąg...? Powiedzcie dziewczyny.... W sumie jak jem też to najadam się do syta, nie mogę powiedzieć, że wstaje głodna od stołu... eh... mówisz, że trzeba to zmienić? Może trzeba....
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.