Witajcie 🙂)
Od jakiegoś czasu Was czytam, w ten sposób próbuje odbudować swoją motywację na dalsze odchudzanie, bo gdzieś ją posiałam. Swoją przygodę z dietą rozpoczęłam 15.02.2010r. Początkowo było rewelacyjnie, waga spadała w zawrotnym tempie, z 81 kg miałam już nawet 71,8 kg. Ale zaczął się sezon truskawek, a że mam bzika na ich punkcie zaczęłam je normalnie jeść. Na początku była to niewinna degustacja a potem to już była prawdziwa masakra, całkiem spore porcje. Jadłam je bez cukru i śmietany, no i jeśli chodzi o resztę zasad protalowych to się trzymałam ich, ale zdecydowanie dni białkowe poszły do lamusa, zwyczajowo znikły!!! Po sezonie truskawek się zważyłam i miałam 73 kg. Uznałam że nie jest źle, truskawki się skończyły wracam na właściwy tor! Jednak nie do końca, bo potem przyszedł czas na urlop. W czasie dwóch tygodni koszmarnie dużo piwa wypiłam, protalowo do końca nie jadłam, bo wiadomo nikt obiadów nie przyrządzał pode mnie, choć kartofli i chleba nie jadłam, surówek zawierających olej też starałam się unikać. No i jak wróciłam weszłam na wagę, ależ to był cios dla mnie 76 kg. Teraz mam koło 75 kg, ale cały czas mi ciężko jest wytrzymać na samych białkach. Kiedyś przychodziło mi to zdecydowanie łatwiej. Zaczęłam trochę szukać jakiegoś wsparcia na necie, coś co by pobudziło mnie do działania i natrafiłam na Was. Czytam Was już jakieś 2 tygodnie, ale mimo wszystko różnie mi idzie, no i te weekendy. Lubię sobie wypić wino czy jakiegoś drinka. To raczej tez mnie gubi......
Nie mniej jednak postanowiłam się dziś ujawnić, bo myślę że z Wami będzie mi łatwiej i wtedy tez będę czuła większy bat nad sobą. Powiedzcie mi jak tam u Was z alkoholem, zupełnie nic nie pijecie na protalu?? Nie mówie oczywiście o piwie bo to jest niedopuszczalne, ale jakieś czerwone winko czy drink, np. z colą light?