Nigdy mnie nie interesowało gotowanie. Wodę mogłam przypalić. Szkoła praca i mama, kochana mama, która czarowała nam posiłki choć w domu było biednie, oj biednie. Aż nagle mama zmarła, Miałam 22 lata, chorego tatę i siostrę z dwójką małych dzieci, która pracowała na 2 etaty. Gotowanie spadło na mnie. Pierwsza zupa.... krupnik. Woda, jarzyna i kasza. Proste.A że był rzadki kaszę dosypywałam z torebki. Oj, gdyby nie tata, to krupnik zalałby kuchnię, a właściwie wyszedł z garnka. Tym razem obiadu nie było. Tata trochę gotował, a gdy zmarł (8 mies. po mamie) postanowiłam nauczyć się gotowania. Dziś mogę powiedzieć, że gotuję dobrze.